sobota, 22 lutego 2014

1. Rivendell High School

1.
Na wąskiej brukowanej uliczce na przedmieściach Londynu pojawiła się znikąd para ludzi. Niski krępy mężczyzna o pokrytej zmarszczkami twarzy, ubrany w równie stary skórzany płaszcz oraz młoda szesnastoletnia dziewczyna. Nastolatka miała krótkie ścięte ''na pazia'' blond włosy oraz miodowe oczy, ubrana była w czerwoną letnią sukienkę i dżinsową kurtkę. Była to Odette, która podążała za swoim przewodnikiem. Mężczyzna czekał na nią na lotnisku i był odpowiedzialny za to by bezpiecznie dotarła do szkoły. Dziewczyna ledwo za nim nadążała, ale nie skarżyła się na głos. Człowiek ten nieco ją przerażał, a grymas na jego twarzy nie zachęcał do rozpoczęcia rozmowy. Jednak kiedy po raz trzeci skręcili w prawo, Odette ledwo powstrzymała się od zadawania pytań. Gdzie są? Ile jeszcze zajmie im droga? Westchnęła cicho, a mężczyzna obdarzył ją nieodgadnionym spojrzeniem, więc szybko spuściła wzrok. Ku jej zdumieniu odezwał się z własnej woli. Miał niski chrapliwy głos, który raz już usłyszała tego dnia.
- Jeszcze tylko parę minut, więc może tak z łaski swojej przestałabyś wzdychać, panno Blanchard. Nie przyzwyczajona jesteś do tak długiej marszruty, co? Wcześniej przemieszczałaś się pewnie tylko limuzyną, nieprawdaż?
Dziewczyna jedynie zacisnęła zęby i nie zareagowała na zaczepkę. Nie miała zamiaru zwierzać się byle komu ze swojego życia. Jednakże komentarz równocześnie zranił ją i rozbawił. Och, gdyby jej przewodnik wiedział jak bardzo jego opinia daleka była od prawdy...
Odette faktycznie wywodziła się z wysoko postawionej rodziny, ale ona nie pamiętała już tych czasów świetności jej rodu. Urodziła się 21 lipca 1997 roku. Były to niebezpieczne czasy, kiedy to Czarny Pan ponownie odzyskał siłę. Jej ojciec zginął nie długo przed końcem wojny. Matka natomiast umarła kilka lat później z powodu choroby, która powoli wyniszczała jej ciało i umysł. W ostatnim stadium choroby nawet nie rozpoznawała swojej córki. Na szczęście miał się nią kto zaopiekować. Siostra jej ojca, Jeanne przygarnęła ją i traktowała jak własną córkę. Mimo tego, że ciotka Jeanne była starsza od jej ojca z pewnością nie była od niego dojrzalsza. Francuska artystka należała do tych osób, które robią w życiu co chcą i nie mają zamiaru się ustatkować. Tak więc, jej ciotka nie miała stałej pracy, ani męża, ani dzieci ( no, nie licząc jej), tylko swoje maleńkie mieszkanko oraz wielką pasję związaną z malarstwem. Odette poczuła lekkie ukłucie w sercu. Nie wiedziała jak poradzi sobie bez jej ciągłego wsparcia i kubka kakao, gdy tylko poczuła się gorzej. Nagle coś wyrwało ją z zamyślenia. Był to widok ogromnej wiekowej kamienicy o piaskowej barwie. Tuż nad drzwiami wisiała tabliczka z nazwą szkoły.
- No. Jesteśmy na miejscu- stwierdził jej przewodnik, niemalże zadowolony i popchnął ją w stronę drzwi.
Gdy tylko znaleźli się w środku od razu do jej nozdrzy dotarł wyrazisty zapach starych mebli, pergaminu i olejku różanego. W Holu panował mrok, świeciła się jedynie jedna lampka na stoliczku otoczonym miękkimi kanapami i fotelami. Nagle Odette poczuła przemożną chęć by rzucić się na nie i odpocząć po tych kilku godzinach podróży. Zaciekawiona zaczęła przyglądać się ścianom, obklejonym purpurową tapetą na których wisiało wiele portretów zapewne dyrektorów czy innych tam ważnych osobistości. Wszystkie patrzyły na nią z zainteresowaniem, więc zażenowana spuściła wzrok. Jej przewodnik stanął tuż za nią, wyraźnie zniecierpliwiony. Chwilę później usłyszeli szybkie kroki i za moment na korytarzu pojawiła się sylwetka wysokiej szczupłej młodej nauczycielki o czarnych włosach upiętych w elegancki kok. Ubrana była w typową szatę czarodziejki, a z jej postawy można było się domyślić, że jest to osoba poukładana i najprawdopodobniej zajmowała jakieś ważne stanowisko.
- Witamy, Panno Blanchard w Rivendell High School- kobieta uśmiechnęła się uprzejmie.- Amadeuszu, dziękuję ci za twoją pomoc. Jesteś już wolny.
Amadeusz. Odette ledwo powstrzymała się od tego by nie wybuchnąć śmiechem. Mężczyzna skinął głową w milczeniu i zostawił je same. Chwilę później one również opuściły hol.
- Jak zapewne jeszcze nie wiesz nazywam się profesor Jane Winter i jestem zastępcą dyrektora. Będę cię również uczyć Zaklęć w zakresie podstawowym.
- A jeśli chciałabym w rozszerzonym?
Nauczycielka ponownie się do niej uśmiechnęła, tym razem bardziej życzliwie.
- Na razie wszystkie przedmioty będziesz miała na poziomie podstawowym. Dopiero po miesiącu nauki twoje umiejętności będą sprawdzone i zobaczymy do czego masz predyspozycje.
Odette westchnęła. No tak. Ten głupi test umiejętności. Kiwnęła głową, ale nic nie odpowiedziała. Profesor Winter kontynuowała swój monolog.
- Rok szkolny rozpoczyna się za dwa tygodnie, ale spokojnie. Możesz bez problemu przemieszczać się po całej szkole. Śniadania, obiady i kolacje są o stałych porach. Tutaj masz wszystkie potrzebne informacje- mówiła podając jej burą teczkę- Plan Szkoły, karta biblioteczna, lista podręczników, twój przyszły plan lekcji i jakieś dodatkowe informacje np. O której są posiłki.
Kiedy tak szły i nauczycielka pokazywała jej różne miejsca, zastanawiała się jak to możliwe, że budynek ten był tak ogromny. Kamienica co prawda robiła wrażenie sporej, ale nie był to zamek jak Hogwart. Gdy podzieliła się swoimi spostrzeżeniami z profesor Winter, ta machnęła tylko ręką i odparła, że to wyższy poziom magii z którym ona, Odette, nie miała jeszcze styczności. Jak tylko z powrotem znalazły się w holu, dziewczyna spytała o dormitoria. Nauczycielka uciszyła ją skinieniem głowy i wskazała jej ręką na stojący przed nimi posąg. Wcześniej Odette nie zwróciła na niego uwagi. Chociaż naprawdę nie mogła uwierzyć, że coś takiego umknęło jej uwadze. Był to posąg naturalnych rozmiarów przedstawiający orła o rozpostartych skrzydłach. Profesor Winter podeszła do niego bliżej i delikatnie dotknęła jego dziób, przy czym powiedziała:
- Noctu magis vivit.*
Kiedy to zrobiła posąg odsunął się ukazując schody prowadzące w dół.
- Prowadzą prosto do dormitorium. Twój pokój to trzecie drzwi na lewo. Twoje bagaże już tam na ciebie czekają. Dobranoc, Panno Blanchard.
- Dobranoc – odparła Odette, ale gdy to zrobiła, zorientowała się, że po nauczycielce nie było już żadnego śladu.  

* Noctu magis vivit - nocą żyje się lepiej
__________________________________________________________________
No i jestem. Po dwóch tygodniach znowu się pojawiam z pierwszym rozdziałem. Mam nadzieję, że drugi pojawi się prędzej. Mam nadzieję, że wezmę się w garść i będę regularnie pisać. Dziękuję Wam za wszystkie komentarze i Ściskam Was mocno. 
Honeyed Girl. 

2 komentarze:

  1. No wreszcie się doczekałam! *_* Świetny rozdział <3 Ale trochę krótki :( Choć i tak mi się podobał! :D Odette jest świetna! :D <3 No i w ogóle ten pomysł z inną szkołą jest boski <3 Powodzenia w dalszym pisaniu! :*
    Pozdrawiam i weny życzę *-*

    PS u mnie nowy rozdział :)
    http://magic-can-do-everything.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nom, więc tak. W końcu udało mi się dotrzeć do komputera. xD
    Prolog i rozdział przeczytałam. Czy mi się podobały? Bardzo.
    Odette wydaje mi się bardzo interesującą postacią, choć póki co trudno to do końca stwierdzić, ale pierwsze wrażenie robi bardzo dobre.
    Prolog był taki... hmmm aż trudno stwierdzić. Złapał mnie za serce. Może tak powiem, a i zrobiło mi się dziewczyny trochę żal.
    Pierwszy rozdział cudowny. Po prostu piękny *.* Świetny opis szkoły, a swoją drogę jest ona bardzo ładna (przynajmniej w mojej wyobraźni).
    Jestem bardzo ciekawa jak akcja potoczy się dalej, ale nie zostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział.
    Życzę duuuuuuużo weny i żebyś szybko dodała rozdział małpo ;p
    Pozdrawiam
    ~Ryann Black

    OdpowiedzUsuń