wtorek, 4 marca 2014

3. Biały Kruk

3.
Siedziba Bractwa Białego Kruka znajdowała się pod Londynem. Była to niewielka posiadłość, której czasy świetności dawno już zostały zapomniane. Kiedy Arnold teleportował się do niej, panował już zmrok. Budynek wyglądał na totalnie opustoszały, a w rezydencji nie świeciły się żadne światła. Gdy zapukał do ogromnych dębowych drzwi odpowiedziała mu głucha cisza. Po chwili usłyszał skrzypienie starej drewnianej podłogi, ktoś znajdował się w środku. Drzwi otworzyły się i ujrzał w nich pomarszczoną twarz Amadeusza na której zakwitł ironiczny uśmieszek.
- Och, witaj skrzacie. Dawno się nie widzieliśmy, nieprawdaż?
Skrzat domowy odchrząknął.
- Witaj. Cóż minęło już osiem lat...
- Wchodź zanim ktokolwiek nas zobaczy- zbeształ go Amadeusz.
Arnold kiwnął głową i posłusznie wszedł za nim do środka.
~
Odette spałaby znacznie dłużej, gdyby nie to, że ktoś uporczywie łomotał do jej drzwi. Niezadowolona zaciskała coraz mocniej powieki, ale i tak wiedziała, że już nie zaśnie. Ta osoba najwyraźniej nie miała zamiaru przestawać utrudniać jej życia. Zwlokła się więc powoli z łóżka, założyła swój błękitny pluszowy szlafrok i otworzyła drzwi. Stała w nich niewysoka koścista dziewczyna o kasztanowych sterczących w każdą stronę włosach. Kiedy ją ujrzała na jej twarzy zakwitł szeroki uśmiech, który ukazał jej nierówny zgryz, nie wzbudził on jednak sympatii. Raczej pewien rodzaj politowania.
- No już myślałam, że cię nie dobudzę. Stoję tu i stoję już chyba od pół godziny.
Na twarzy Odette pojawił się lekki grymas, który z trudem zamaskowała. Dziewczyna ta nie wykazywała żadnej skruchy, raczej cieszyła się, że właśnie jej przeszkodziła.
- Ach, tak? A ty jesteś...?
- Martina- odrzekła natychmiast.- Martina Adams. Twoja nowa współlokatorka. Profesor Winter nie wspominała, że dzisiaj się pojawię?
- Nie.
Nauczycielki nie widziała od czasu ich pierwszej rozmowy, a wtedy pewnie nie wiedziała jeszcze kogo do niej dokwaterują.
- Aha- dopiero teraz dziewczyna nieco się zawahała.- To mogę wejść?
- Jasne- Odette otworzyła szerzej drzwi i wpuściła Martinę do środka.- Wybacz, jeszcze śpię.
Jej nowa współlokatorka ponownie się uśmiechnęła, tym razem przepraszająco.
- Przepraszam, że cię obudziłam.
Odette machnęła bagatelizująco ręką i uśmiechnęła się krzywo.
- Chyba powinnam się już powoli przyzwyczajać do wczesnego wstawania, czyż nie?
Martina rzuciła swój plecak na zaścielone łóżko i z zaciekawieniem rozejrzała się po pokoju.
- Nie jest zbyt wielki- odezwała się Odette.- Ale na nas dwie powinien wystarczyć.
Brunetka obdarzyła ją radosnym uśmiechem, a ona ponownie ledwo powstrzymała się przed grymasem. Dziwne, zazwyczaj pozytywne osoby budziły w niej sympatię. Ona sama była raczej wiecznie uśmiechniętą optymistką, ale Martina wzbudzała w niej jedynie coś w rodzaju litości.
- Jest w porządku- potwierdziła jej nowa koleżanka- Mieszkałam w takim pokoju z moimi trzema siostrami, więc teraz to naprawdę świetne warunki.
Odette zaskoczona uniosła wzrok. Trzy siostry? Cóż ona nie znała takiego życia. Ona, jedynaczka. Z pewnością nie było jej z nimi łatwo. Nie powinna była jej za wcześnie oceniać. Musi postarać się ją polubić. W końcu będą współlokatorkami przynajmniej przez jeden rok...
- Nie masz może ochoty się przejść pozwiedzać szkoły? A po drodze wpadłybyśmy jeszcze na stołówkę. Nie jadłam jeszcze śniadania...
Martina znowu się uśmiechnęła. Przez moment Odette zastanowiła się czy ta dziewczyna kiedykolwiek przestaje to robić.
- Miałam nadzieję, że to zaproponujesz.
~
Kiedy weszły na stołówkę Odette zaskoczyła ilość znajdujących się tam ludzi. Cóż, rozpoczęcie roku szkolnego zbliżało się wielkimi krokami. Pozostały jeszcze jedynie dwa dni wakacji. Stołówka w Rivendell nie różniła się specjalnie od zwykłej mugolskiej stołówki. Na sali stało wiele małych stoliczków zastawionych ogromną ilością jedzenia. Na końcu pomieszczenia stał jeden dłuższy stół nauczycielski. Już miały zająć najbliższe wolne miejsca, gdy nagle Odette usłyszała, że ktoś woła ją z drugiego końca sali i macha do niej zachęcająco.
- Odette! Detty!Dołącz do nas!
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Od razu rozpoznała tego chłopaka. Był to Richard Harris, który wraz z nią uczęszczał do szkoły w Paryżu. Była to jedna z tych osób, których po prostu nie dało się nie lubić. Richard był wiecznie roztrzepany i za to wszyscy go kochali. A na dodatek był taki przystojny... Miał piękne orzechowe włosy i oczy. Ubrany był w sprane dżinsy i zieloną koszulkę. Bez namysłu ruszyła w jego stronę, a za nią posłuszna Martina. Dopiero gdy zbliżyły się do tamtego stolika Odette zauważyła, że Richard nie siedzi tam sam. Tuż obok niego siedział Keith Rogers za którym zbytnio nie przepadała. Zresztą ta niechęć wydawała się jak dotąd odwzajemniana. Keith również uczęszczał wraz z nią i Richardem do szkoły, ale miała pewne powody by budził w niej niechęć. Ku jej zdumieniu na jej widok uśmiechnął się lekko.
- Cześć chłopaki. Możemy się dosiąść?- spytała patrząc rozbawiona jak Harris z trudem przełyka jedzenie by się odezwać.
- Jasne- Keith przesunął się by zrobić jej miejsce.- A kim jest twoja znajoma?
- To Martina. Moja nowa współlokatorka. Martina, to jest Keith, a to Richard. Nigdy nie proś ich o pomoc w pracy domowej, bo sami i tak nie odrobią.
Jej nowa koleżanka uśmiechnęła się pod nosem, a Richard nie przejmując się już tym, że ma w buzi jedzenie, zaczął się bronić.
- Ej, to nie fair. Cóż to za karygodna potwarz.
- To prawda, już od samego początku buntujesz naszą nową koleżankę przeciwko nam- Keith mrugnął do niej również rozbawiony.
Odette momentalnie przestała się uśmiechać. Nie miała zamiaru być miła dla tego człowieka, nie po tym co zrobił. Widząc jej reakcję Keith również spochmurniał i nie odzywał się już do końca śniadania.
~
Po południu umówiła się wraz z Gallerys w nowo otwartej kawiarence na Pokątnej. Nazywała się Aelin. Jej przyjaciółka zatrudniła się tam na pół etatu, więc kiedy Odette weszła do środka ujrzała ją stojącą za ladą, ubraną w błękitny fartuszek. Widząc ją uśmiechnęła się lekko i wskazała jej by usiadła, gdyż do końca jej zmiany pozostało jeszcze parę minut. Zajęła miejsce tuż przy oknie z widokiem na Pokątną, która powoli pustoszała. Odette westchnęła i wygodniej rozłożyła się na fotelu, znudzona zaczęła przeglądać menu. I tak wiedziała co zamówi. Jej życie nie miało sensu bez jednej caffe latte dziennie. Nagle do kawiarenki weszła trójka dziewczyn, a ona uniosła wzrok zaciekawiona. Już dzisiaj wcześniej jej mignęły. Była prawie pewna, że one również będą chodzić z nią do szkoły. Jedna z nich miała długie ognistorude włosy i ubrana była w dżinsową kurtkę do której przyszyto wiele naszywek z nazwami zespołów o jakich Odette nawet nie słyszała. Druga miała krótkie brązowe kręcone włosy i była najniższa z nich trzech, podobnie jak pierwsza również ubrana była cała na czarno. Trzecia miała rozwiane blond włosy i z całą pewnością wyglądała najbardziej dziewczęco z całej grupki. Nagle jakby wyczuła, że ktoś się jej przygląda, uniosła wzrok i obdarzyła ją stalowym spojrzeniem jej błękitnych tęczówek. Wtedy też stanęła przed nią Gallerys i zasłoniła stojące przy ladzie dziewczyny.
- Jestem już wolna- oznajmiła Gallerys i usiadła naprzeciwko niej.- Zamówiłam nam to co zawsze.
- To świetnie. Jak tam? Zadomowiłaś się już w tej swojej szkółci?
Gallerys wzruszyła ramionami.
- Rok szkolny jeszcze się nie zaczął. Ale przedmioty jak historia sztuki, malarstwo...Wprost nie mogę się doczekać.
Odette uśmiechnęła się pod nosem. Wiedziała jak jej przyjaciółka jest podekscytowana, ale jak zwykle starała się zamaskować swoje emocje. Elfy już takie były. Chłodne, opanowane, trzymające innych na dystans. Gallerys jednak różniła się od swojej rasy. Była bardziej uczuciowa, bardziej wrażliwa na piękno, co często doprowadzało do konfliktów z jej ojcem, seniorem rodu.
- Rozmawiałaś ostatnio ze swoim tatą?
Na twarzy elfki pojawił się lekki grymas.
- Rozmawialiśmy. Jak przyjechałam. A co u Jeanne?
Gallerys zawsze uwielbiała jej ciotkę.
- W porządku. Sprzedała właśnie jakiś nowy obraz.
- To wspaniale! „Motyla“ czy „Dziecko Jesieni“?
- Nie mam bladego pojęcia- przyznała rozbawiona, a elfka zrobiła zawiedzioną minę.
- Nigdy nie zrozumiem jak możesz być taka niewrażliwa na sztukę.
Odette odetchnęła głęboko po czym ponownie się odezwała.
- Muszę ci coś powiedzieć.
Gallerys spojrzała na nią uważnie.
- Co się stało?
- Wiedziałaś, że Keith Rogers również dostał się do Rivendell?
Twarz elfki nie drgnęła, ale Odette wiedziała, że w środku aż się w niej gotuje.
- Nie, nie wiedziałam. Widziałaś go dzisiaj?
- Tak. Zmuszona byłam zjeść z nim śniadanie.
- Współczuję- Gallerys uśmiechnęła się krzywo.
Więcej nie poruszały tego tematu do końca dnia.
~
Kiedy dotarli na miejsce Amadeusz posadził Arnolda na wysokim krześle obitym czarną skórą i nakazał mu czekać. Sam stanął koło drzwi i nie odezwał się już ani słowem. Obydwoje czekali aż na sali pojawi się Rada Najwyższa. Nagle jedyne światło, które paliło się w pomieszczeniu zgasło i zapanowała całkowita ciemność. Minęła parę chwil, a w pokoju ponownie zrobiło się jasno. Wtedy też Arnold ujrzał, że w pomieszczeniu pojawiły się nowe osoby. Były to trzy zakapturzone postacie. To one tworzyły Radę Najwyższą Bractwa Białego Kruka. Ubrani byli w białe szaty, a ich twarze pozostawały zasłonięte przez kaptury.
- Witaj, Arnoldzie. Już od dawna czekaliśmy na ciebie- odezwał się pierwszy z nich. Jego głos był głęboki i z całą pewnością należał do mężczyzny.
- Naprawdę? Cóż doprawdy zaczyna mnie to coraz bardziej zadziwiać...
- Jesteś już stary, Arnoldzie. Stary i bardzo inteligentny jak na skrzata domowego. Chyba nie sądziłeś, że damy dziewczynie spokój? Zwłaszcza po tym czego dokonała już jako małe dziecko.
- Nie sądziłem- przyznał skrzat domowy.- Ale jej matka do samego końca wzbraniała się przed wami. To o czymś świadczy, czyż nie?
- Jak na skrzata domowego strasznie się z nami spoufalasz- prychnęła druga postać o skrzekliwym głosie, który mógł należeć zarówno do kobiety jak i do mężczyzny.
- Moja pani wychowała mnie na wolnego skrzata. Jak widzisz mam na sobie normalne ubranie- Arnold wypiął z dumą swoją maleńką pierś.
- I co się z nią stało? Przez to, że nas nie posłuchała? Przez to, że była uparta? Nie żyje. Zabiła ją jej własna córka- kontynuowała druga postać.
- Ona niczego nie pamięta! Przecież zmodyfikowaliście jej pamięć- zawył skrzat.
- To prawda, ale to nie zmywa z niej popełnionych win- rzekła pierwsza postać.
Trzeci zakapturzony członek Rady Najwyższej nadal milczał.
- Była jeszcze dzieckiem! Nie kontrolowała swoich mocy!
- I nadal tego nie robi- odezwał się nagle Amadeusz.- Z łatwością można wyczuć bijącą od niej energię. Nadal jest zagrożeniem. Musimy się jej pozbyć.
Arnold spojrzał błagalnie na zakapturzoną trójkę.
- Nie możemy tego zrobić, dobrze o tym wiesz, Amadeuszu- odezwała się pierwsza postać.- Może być nam jeszcze potrzebna.
Skrzat domowy westchnął i spuścił głowę. Martwił się o to dziecko coraz bardziej. Nagle poczuł, że ktoś delikatnie obejmuje jego dłonie. Była to trzecia zakapturzona postać.
- Nie martw się skrzacie- odezwała się melodyjnym kobiecym głosem.- Postaramy się nie zrobić jej krzywdy. Jest Białym Krukiem, nową nadzieją tego świata.
__________________________________________________

Tadaaam! Jest trzeci rozdział! Dłuższy niż poprzedni. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Osobiście już kocham Richarda ^^. A wy co sądzicie? Czekam na Wasze komentarze. Pozytywne i negatywne. Za pół godzinki odświeżę zakładkę Bohaterów więc możecie tam później zajrzeć...
Ściskam Was, 
Honeyed Girl. 


3 komentarze:

  1. Fajny rozdział, przyjemnie się czyta. Brakuje mi tylko tej genialnej damulki xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg. Relacje między bohaterami zapowiadają się bardzo ciekawie. I Arnold. O taaaaak. :3

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no, no... :D Zaczynają się zawiłe tajemnice, podoba mi się to :D Rozdział świetny <3 Czekam na więcej! :* Ciekawe, czemu Odette i Keith nie darzą się sympatią... No i chciałabym bardziej poznać Martinę! No i jeszcze Arnold i "Biały Kruk". Myślę, że odegrają jakąś rolę w najbliższym czasie :)
    A teraz lecę się uczyć :)
    Pozdrawiam i życzę weny! :*

    OdpowiedzUsuń