czwartek, 24 kwietnia 2014

4. Profesor Eleanor Grandwels

4.
Rozpoczęcie roku szkolnego miało odbyć się w szkolnym atrium, które dotychczas było zamknięte i nikt nie mógł tam przebywać. Dlatego też kiedy Odette wkroczyła do środka zaparło jej dech w piersiach. Była to ogromna owalna sala z zaczarowanym sklepieniem. Gdy dziewczyna uniosła wzrok ujrzała przepiękne bezchmurne niebo. Już wcześniej słyszała o tym rodzaju iluzji. Z tego co słyszała w Hogwarcie znajdowało się podobne. Na środku atrium stała mównica, a za nią kilkanaście szkarłatnych krzeseł. Uczniowie, którzy wchodzili do sali w większości zajmowali miejsca tuż pod ścianą, by znaleźć się jak najdalej od dyrektorki i grona pedagogicznego. Nagle poczuła jak ktoś rzuca się jej na szyję.
- Zgadnij kto to! - usłyszała radosny dziewczęcy okrzyk.
- Charlie- jęknęła Odette, ale chwilę później już ściskała drobną blondyneczkę w niedźwiedzim uścisku.
Tuż za nią pojawiła się jej kolejna koleżanka, Camille o mądrych orzechowych oczach, która przyglądała im się z rozbawieniem. Ona jednak była najrozsądniejsza z nich trzech, więc skłoniła się jedynie do słownego przywitania.
- Miło cię widzieć, Odette.
- Ciebie również, Cam. Nie wiedziałam, że cię tu zobaczę. Nie miałaś zostać w Paryżu? W Avalon Lycee?
Kąciki ust brązowookiej uniosły się lekko do góry.
- Powiedzmy, że udało mi się nakłonić rodziców do zmiany decyzji.
- Tobie!? - krzyknęła oburzona Charlie – Obydwie wiemy, że bez mojej interwencji nic by się nie udało.
Camille zachichotała.
- Tak, Panno Charms. Bez ciebie jak zwykle nic by się nie udało.
Odette obdarzyła Charlie lekkim kuksańcem w bok.
- Czy panienka nie jest jednak zbyt pewna siebie?
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- To u mnie norma. Zdążyłaś już zapomnieć?
- Ja? Skądże znowu?
Nagle Odette zauważyła, że sala była już cała zapełniona uczniami, a miejsca nauczycieli również były już pozajmowane. Brakowało tylko dyrektorki. Wśród nich dziewczyna dostrzegła profesor Winter, jak zwykle elegancką i opanowaną. Pochłonięta była w rozmowie z innym nauczycielem. Młodym mężczyzną o kruczoczarnych włosach i uśmiechniętej twarzy.
- To profesor Longbottom – odezwała się Camille, a Odette drgnęła zaskoczona.- Uczy Zielarstwa.
Kiwnęła potakująco głową. Wiedziała o czym myślały dziewczęta. Do tej pory wszystkie trzy miały genialnego nauczyciela tego przedmiotu, który doskonale przygotował ich do egzaminów. Jaki będzie ten? Tak, dziewczyny znały się nawzajem bardzo dobrze. W końcu przez cztery lata chodziły do jednej klasy. Odette lubiła je. Wydawały się otwarte, przyjacielskie i można było z nimi normalnie porozmawiać. Obydwie były bliskimi przyjaciółkami, chociaż ich charaktery i temperamenty różniły się od siebie diametralnie. Camille – zawsze opanowana i spokojna, osoba na którą zawsze można polegać. Charlie było to natomiast kochane dziecko z niewykrytym ADHD. Wszędzie było jej pełno. Wszyscy ją uwielbiali. Odette cieszyła się, że na nie trafiła. Dzięki nim odrobinę mniej się stresowała. Nagle, poczuła, że ktoś stoi tuż za nią, czuła nawet oddech tej osoby na swoim karku. Już miała się odwrócić i dowiedzieć się kto się tak czai gdy usłyszała ten znajomy kpiący głos.
- No, no, no. Panno Blanchard czyli jednak jakimś cudem udało ci się dostać do Rivendell.
Odette aż podskoczyła, czując, że jej policzki już przybrały szkarłatną barwę.
- Aaron Scott – stwierdziła z niezadowoleniem odwracając się w jego stronę.
Stał przed nią chłopak przewyższający ją o głowę, o krótkich blond włosach i intensywnie zielonych oczach. Przez chwilę wpatrywali się tak w siebie – on rozbawiony, ona z grymasem na twarzy.
- Tak, Aaron ciebie również miło widzieć – stwierdziła Charlie z przekąsem, wciskając się pomiędzy nich.
Wtedy już Odette nie wytrzymała i zachichotała.
- Wiedziałem, że długo nie wytrzymasz bez uśmiechu. Cześć, Dziewczyny. – stwierdził rozbawiony, po czym przywitał się z koleżankami.
Dziewczyna wytknęła mu język.
- To zasługa Charlie, nie twoja.
Chłopak wzruszył ramionami.
- Ważne, że osiągnąłem to co chciałem.
- Ej, skowronki. Ciszej. Chyba właśnie się zaczyna – zwróciła im uwagę blondynka.
- Tak Patrzcie to dyrektorka. Profesor Grandwels- odezwała się milcząca dotychczas Camille.
Odette bezwiednie westchnęła z ulgą. Dobrze, że wreszcie się zaczęło. Nienawidziła tych ciągłych insynuacji, że ją i Aarona coś łączyło. Ona i Scott byli tylko przyjaciółmi, choć i to było za mocne słowo gdyż ich znajomość polegała na ciągłym dokuczaniu sobie nawzajem. Właśnie z tego powodu takie komentarze tylko wzbudzały w niej wściekłość, a Aaron śmiał się i wygłupiał razem z innymi. Uwielbiał wyprowadzać ją z równowagi. Dlatego też z chęcią skupiła swoją uwagę na czymś innym.
Dyrektorka była smukłą, wysoką kobietą w podeszłym wieku. Srebrzyste włosy spięte miała na czubku głowy, co tylko wyostrzało rysy i wyszczuplały i tak już pociągłą twarz. Jej surowe spojrzenie omiotło całą salę i chwilę później na atrium panowała już cisza. Spokojnym krokiem podeszła do mównicy, odchrząknęła i poprawiła druciane okulary.
- Nowy rok szkolny właśnie się rozpoczął. Nowy rok wyzwań i ciężkiej pracy. Dziś, mam zaszczyt powitać was wszystkich – gotowych do tego poświęcenia. Kadrę nauczycielską i was, drodzy uczniowie. Słowa te, kieruję w szczególności do pierwszorocznych, którym gratuluję dostania się do tej szkoły. Powinniście jednak wiedzieć, że nie możecie osiąść na laurach. Szczycimy się wynikami naszej szkoły, dlatego też nie tolerujemy obijania się. Starsze klasy mogą to potwierdzić, prawda panie Lee?
Po sali przeszedł stłumiony chichot. ''Pan'' Lee zajęty był rozmową z dwoma kolegami i dopiero gdy usłyszał swoje nazwisko uniósł głowę zaskoczony. Był to chłopak o ciemnej karnacji z dredami na głowie. Bezczelnie wyszczerzył zęby i odparł radośnie:
- Oczywiście, pani profesor. Absolutnie się z Panią zgadzam.
Dyrektorka kiwnęła głową ze dezaprobatą.
- Mam nadzieję, że będziesz równie entuzjastyczny, gdy jutro spotkamy się na zajęciach.
Odette zaskoczona nachyliła głowę do Camille.
- Nie wiedziałam, że ona również naucza.
- Ja też nie. Z tego co wiem kiedyś prowadziła zajęcia z Obrony przed Czarną Magią, ale to było zanim pojawił się profesor Stevens.
- No co wy? Nie wiecie? - wtrąciła nagle szeptem Charlie, nieco podekscytowana.- Nie słyszałyście o patronatach?
- O czym? - spytały równocześnie Odette i Camille.
- Każdy nauczyciel może wybrać ucznia nad którym sam będzie sprawował opiekę oraz uczył go na dodatkowych fakultetach – odezwał się nagle Aaron znużonym głosem.- Czy możecie poplotkować o tym później? Chcę usłyszeć co mówi dyrektorka.
Cóż to? Kolejna niespodzianka? Odette spojrzała zdumiona na swojego kolegę. Od kiedy on, inteligentny, aczkolwiek leniwy uczeń interesuje się szkołą? I na dodatek słucha nauczycieli? Skąd ta zmiana? Dziewczyna nie była do końca pewna czy to się jej spodobało. Jej Aaron tak by się nie zachował. Zaraz, co? Jej? Odette o mało co nie zakrztusiła się z wrażenia. ''Ucisz się, Detty. Za długo wysłuchiwałaś tego co mówią inni. Przecież ci nie zależy. I nigdy nie zależało.'' uspokajała się w duchu. Chwilę później wszystko wróciło do normy, a ona sama zaskoczona była swoim wewnętrznym wybuchem. Wolała jednak teraz ponownie skupić się na przemowie i na rozmyślaniach co by było gdyby to ona uzyskała patronat. Wtedy jej marzenie by zostać aurorem mogłoby się spełnić. Pogrążona w swoich myślach nawet nie zauważyła, kiedy wszystko się skończyło. Dopiero lekkie szturchnięcie Charlie sprowadziło ją na ziemię.
~
Jeszcze tego samego popołudnia z nieznanych powodów wszyscy pierwszoroczni ponownie zostali wezwani na atrium. W ciszy ustawili się w szeregu czekając na to co mają dalej robić. Chwilę później na sali pojawiła się profesor Grandwels, a za nią: Profesor Winter, Profesor Longbottom oraz inny nieznany Odette nauczyciel.
- Witajcie, moi drodzy – odezwała się dyrektorka z dumnie wypiętą piersią.- Z pewnością zastanawiacie się dlaczego was tu wezwałam. Jak wiecie zostaniecie podzieleni na mniejsze grupy, przecież nie będziecie w tak wielkiej ilości uczęszczać razem na zajęcia. Później, po weryfikacji waszych zdolności, będziecie podzieleni zgodniej z waszymi kierunkami. Na razie jednak pogrupowaliśmy was w losowej kolejności. Po co mówię wam to dziś? Cóż dlatego, że pierwszej i najważniejszej lekcji mam zamiar udzielić wam już właśnie dzisiaj...
_______________________________________
Witajcie Moi Drodzy. 
Pojawiam się ponownie po krótkiej przerwie. 
Rozdział chyba w miarę długi jak na mnie, trzy strony w wordzie. 
Mógł być jeszcze dłuższy, ale zdecydowałam się podzielić go na dwie części. 
Cóż Enjoy!
Mam nadzieję, że się spodobało i czekam na Wasze komentarze.
Wasza,
Honeyed Girl. 




8 komentarzy:

  1. Wyczekałam się na ten rozdział i, co prawda, dostałam sporo tekstu, ale wydarzyć mogłoby się więcej ;-;
    Poza tym, oczywiście, bardzo mi się podobał i czekam na więcej. ^^
    Z wyrazami miłości,
    Scarlett

    OdpowiedzUsuń
  2. Z zapartym tchem przeczytałam wszystkie rozdziały i nie powiem, że nie - jeden z lepszych fanfików potterowskich jakie czytałam!
    Podoba mi się Twój styl pisania, a historia, którą przedstawiasz wciąga niemiłosiernie ;)
    Zyskałaś stałą czytelniczkę!
    Pozdrawiam, życzę mnóstwa weny i zapraszam do siebie: http://revange-of-the-dead.blogspot.com/
    P S Czekam na aktualizację zakładki "Bohaterowie" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaa *-* Wprowadziłaś Longbottoma <3 Hihihihihhi! Od razu się uśmiechnęłam XD :D
    Już wiem, z czym mi się Odette kojarzy! Z baletem! *-* To ta panna łabędź od księcia Zygfryda >.< Ale zapłon!!!!! :D
    Jestem jak Charlie - kochane dziecko z niewykrytym ADHD XD Boże... :D
    Odette dostanie patronat, mam taką nadzieję <3
    A Aaron...? Hihihi, mogłoby coś się dziać, ale potem przestać, żeby Odette poznała kogoś innego ^_^
    Świetny rozdział <3
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    PS Masz zamiar powrócić na GingerGranger? :) Nie ukrywam, że wciąż na to liczę *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, a ja wprowadzając Longbottoma myślałam właśnie o tobie <3. Powiem ci szczerze, że zastanawiałam się nad powrotem, ale przez brak czasu raczej tego nie zrobię ;/. Już prowadząc jedno opowiadanie nie wstawiam rozdziałów regularnie, a co by było gdybym prowadziła dwa. Może w wakacje ^^

      Usuń
    2. Hihihi, z kim kojarzy się Longbottom? Ze mną ._. *0*
      W razie czego... pragnę zostać poinformowana o powrocie <3

      Usuń
  4. W takich momentach się nie kończy, Roj. Po prostu się nie kończy.
    Pogrążona w bezczynności przypomniałam sobie o twoim blogu i o obietnicy homofluffa <3 (XD) Więc oto przybywam!
    Po pierwsze: to wspomnienie o Nevillu jest super, bo wiesz, niby pierdolisz w kanonie, ale takie smaczki są jednak najlepsze! Scott wygląda na spoko gościa, a szczerze powiedziawszy, Odette na jakiś sposób mnie irytuje xD Whatevah. Zapomniałam co miałam napisać. Wybaczysz, nie?
    I wreszcie dodam cię do linków, bo zapomniałam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odette jest mną, ja jestem Odette, dlatego nic dziwnego, że jest irytująca ^^.
      Wybaczam Wybaczam XD.
      Fajnie, że wpadłaś Misaku <3

      Usuń
  5. Widzę, że nie masz jeszcze zwiastunu na blogu. Zapraszam więc do mojej zwiastunowni. Zapewniam, że wykonamy zwiastuna o każdej tematyce, dostosujemy się do Twoich potrzeb i będziesz w pełni zadowolona. Pozdrawiam :) http://zwiastunowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń